Jaś Herniczek, l.5
Złocisty smok
Złocisty Smok
Dawno, dawno temu w gęstych i nieprzebytych lasach, żył sobie smok. Cały, od czubka głowy aż po ogon, był zielony.
Mieszkał w prawdziwej smoczej jamie i rzadko wychodził z lasu. Okoliczni mieszkańcy, łącznie z mieszkańcami zamku stojącego na skraju lasu nie wiedzieli o jego istnieniu. Smok również nie wiedział, że ma sąsiadów.
Pewnego jednak dnia wyszedł na spacer, wypełzł z lasu (był smokiem pełzającym) i zobaczył zamek.
Pomyślał, że pewnie jest niezamieszkany i będzie świetnym domem dla smoka. Nie spodziewał, że na zamku mieszkali bardzo dzielni rycerze herbu Orzeł.
Dawno, dawno temu w gęstych i nieprzebytych lasach, żył sobie smok. Cały, od czubka głowy aż po ogon, był zielony.
Mieszkał w prawdziwej smoczej jamie i rzadko wychodził z lasu. Okoliczni mieszkańcy, łącznie z mieszkańcami zamku stojącego na skraju lasu nie wiedzieli o jego istnieniu. Smok również nie wiedział, że ma sąsiadów.
Pewnego jednak dnia wyszedł na spacer, wypełzł z lasu (był smokiem pełzającym) i zobaczył zamek.
Pomyślał, że pewnie jest niezamieszkany i będzie świetnym domem dla smoka. Nie spodziewał, że na zamku mieszkali bardzo dzielni rycerze herbu Orzeł.
Tymczasem na zamku trwała właśnie uczta z okazji przyjazdu zagranicznych gości. Rycerze wspólnie świętowali zwycięstwo w turnieju, gdy nagle usłyszeli jakiś dziwny huk.
Wszyscy pobiegli na mury i ich oczom ukazał się niezwykły widok. Zobaczyli całkiem zielonego smoka z bardzo małymi skrzydłami. Pewnie dlatego nie latał nad zamkiem, tylko ogromną łapą uderzał w zamkową bramę.
Huk był przeogromny.
Rycerze byli ogromnie zdumieni tym widokiem i obecnością smoka w ogóle. Każdy z nich w skrytości marzył o pokonaniu smoka, a tu nadarzyła się taka okazja!
Postanowili wspólnymi siłami rozprawić się ze smokiem.
A jakie mieli pomysły?
Najpierw rzucali w smoka ogromnymi kamiennymi kulami armatnimi, które chyba od stu lat zalegały na zamkowym dziedzińcu. Chmura kurzu unosiła się nad murami.
A smok? Smok spoglądał ze zdziwieniem na małe (według niego) kulki i zastanawiał się, o co tym ludziom chodzi. Przecież on przyszedł tylko sprawdzić, czy nie można tu zamieszkać...
Rycerze szczerze zdziwieni, że ich atak nie odniósł żadnego skutku postanowili wylać na smoka gorącą smołę.
Ale i tym razem zielony stwór był ogromnie zdziwiony, dlaczego zrzucają na niego tę gorącą masę? "Może mają jej za dużo na zamku, może im tam za gorąco" - pomyślał smok i postanowił pomóc dziwnie zachowującym się mieszkańcom zamku.
Poczłapał nad płynacą u stóp zamku rzekę. Pił i pił, pił baaaaardzo dłuuuuugo. W końcu powoli wrócił po zamkową bramę.
- "Schłodzę ich" - pomyślał.
I wtedy zdarzyła się rzecz niespotykana: zamiast ognia z nozdrzy smoka zaczęły tryskać fontanny wody.
Po chwili wszystko było mokre: mury, zamek, stajnie i dziedziniec, na którym unosiły sie kłęby pary (ponieważ tutaj podgrzewano smołę).
Przed zamkiem utworzyło się całkiem spore jezioro.
Przemoknięci rycerze zupełnie nie wiedzieli, co czynić. W końcu, nieco zdenerwowani postanowili walczyć ze smokiem wręcz.
Na rozkaz, wszyscy jednocześnie wyjęli miecze, smok zdarł głowę (bo wcale nie był wielkim smokiem) i z zaciekawieniem przyglądał się rycerzom. Wyglądali imponująco, mimo że wciąż ociekali wodą.
Rycerze krzyknęli i pobiegli do bramy. Ta wkrótce została otwarta i "obrońcy" zamku wbiegli na mostek. Smok cofnął się dwa, no może trzy, kroki.
"A to co?" - pomyślał - "Chyba mnie nie lubią."
Tymczasem zza chmury wyszło słońce, promień słońca rozbłysnął wśród wielu podniesionych w górę mieczy. Ten blask oślepił smoka.
- "Ech, lepiej sobie pójdę" - pomyślał smok i jeszcze raz spojrzał na krzyczących rycerzy, do których dołączyli pozostali mieszkańcy zamku.
Nagle z krzyczącego tłumu wyszła mała dziewczynka i ku zdumieniu wszystkich podeszła do smoka. Otwarła dłoń. Smok zobaczył, że leży na niej mały żółty owoc.
- To dla ciebie - szepnęła nieśmiało dziewczynka.
- Będziesz mógł latać.
Smok delikatnie wziął owoc z dłoni dziewczynki. Połknął i po chwili poczuł, że rosną mu skrzydła.
Wszyscy patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczyma.
A smok grzecznie podziękował i odleciał w stronę słońca. Już nie był zielonym smokiem pełzającym. Był pięknym złocistym smokiem.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Mieszkańcy grodu, bo przekonali się, że smok nie był wcale groźny a w dodatku odleciał. A Smok, bo odkrył przyjemność latania i mógł teraz wyruszyć, dokąd tylko chciał.
Czasami wracał nad zamek. A wtedy choćby dzień był ponury, robiło się jaśniej. Był przecież złocistym, słonecznym smokiem.
KONIEC
Nagle z krzyczącego tłumu wyszła mała dziewczynka i ku zdumieniu wszystkich podeszła do smoka. Otwarła dłoń. Smok zobaczył, że leży na niej mały żółty owoc.
- To dla ciebie - szepnęła nieśmiało dziewczynka.
- Będziesz mógł latać.
Smok delikatnie wziął owoc z dłoni dziewczynki. Połknął i po chwili poczuł, że rosną mu skrzydła.
Wszyscy patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczyma.
A smok grzecznie podziękował i odleciał w stronę słońca. Już nie był zielonym smokiem pełzającym. Był pięknym złocistym smokiem.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Mieszkańcy grodu, bo przekonali się, że smok nie był wcale groźny a w dodatku odleciał. A Smok, bo odkrył przyjemność latania i mógł teraz wyruszyć, dokąd tylko chciał.
Czasami wracał nad zamek. A wtedy choćby dzień był ponury, robiło się jaśniej. Był przecież złocistym, słonecznym smokiem.
KONIEC
Ocena |
/
0
|
---|---|
Liczba stron | 14 |
Data utworzenia | |
Popularność |