Zaloguj się
Wszystkie książki

Krotka opowiesc o Wiktorii i Bojacku

KRÓTKIE OPOWIADANIE O WIKTORII I BOJACKU
Z wyjątkową dedykacją dla Ciebie Wikuniu 






                                                                           Twój Tomek
Z wyjątkową dedykacją dla Ciebie Wikuniu 






                                                                           Twój Tomek
Za górami, za lasami, w przepełnionej samochodami mieście, mieszkała sobie Wikunia. W swoim mieszkanku mieszkała ze swoim pieskiem Bojackiem i z narzeczonym Tomaszkiem. Pewnego dnia wzbudziła się, rozejrzała i nie widzi nigdzie Tomaszka.

- Halo! Jesteś gdzieś? - krzyknęła. Cisza, brak odpowiedzi. 

- Bodżaniu, gdzie jest papciu, szukaj papcia! - powiedziała do Bojacka. 

- Ale, go nie ma - ze smutkiem powiedział Bojack. 

- Jak to go nie ma? To gdzie on się zapodział? - rozmyślała Wikunia.  
Wiktoria rozejrzała się po całym domu. Ale Tomaszka nie ma. Co dziwniejsze, kurtka i buty są w domu. 

- No co on się rozpłynął? - powiedziała ze zdenerwowaniem. Postanowiła pójść z Bojackiem go poszukać.
- Chodźmy Bojack na spacerek, pójdziemy go znaleźć, może na bosaka wyszedł kupić chleb na śniadanie - rzekła.

- Spacerek? Czy ja dobrze usłyszałem? - zdziwiony spoglądał.

- Tak - powiedziała. 

- O w mordę jeża! Dawaj, idziemy! Już! Już! - ekscytował się Bojack przy swojej smyczce.  
Chodzili po dworze. Przeszli przez kilkadziesiąt przecznic, przeszukali piekarnie w okolicy, obeszli wszystkie Żabki i wciąż nie ma Tomaszka. Nie poddawali się i szukali go dalej. Pola mokotowskie, Łazienki Królewskie, nawet Morskie Oko obeszli i wciąż go nie mogli znaleźć. 

- Mam pomysł! - krzyknął Bojack - może siedzi u Rafała! - 

- Dobry pomysł, chodźmy! - krzyknęła Wiktoria.

Pełni nadziei poszli do Rafała. Zadzwonili dzwonkiem i zapytali czy Rafał widział Tomaszka. Niestety tam tez go nie ma. Wikunia wyciągnęła telefon, wybrała numer do swojej siostry, Julii, aby zobaczyć czy tam może przesiaduje jej narzeczony. Ale niestety tam też go nie ma.  
 - To gdzie on? W kosmosie? - westchnęła Wikunia.

 - Może i tak, wiesz że te nowe rakiety transportowe działają, może z nich skorzystał - rzekł Bojack. 

Poszli razem do Warszawskiej Stacji Kosmicznej im. Ricka Sancheza. Kupili bilet jednorazowy 20 minutowy. Weszli do rakiety i polecieli. Spoglądali przez okno na kolejne przystanki, na żadnej nie widać Tomaszka. Dolecieli na księżyc, zapytali w informacji czy jego czasem tutaj nie było. Pani w recepcji odpowiedziała że był i niespełna 5 minut temu przesiadł się w rakietę na Mars. 

-Na Mars?! Przecież nie ma stamtąd powrotu! - Wykrzyczała Wikunia.

Spojrzała wraz z Bojackiem przez okno i zobaczyła jak rakieta odlatuje. 

- Nieeeee !!! - obydwoje krzyknęli.  
Nagle Wikunia słyszy głos znajomy, trochę jak za mgła, niewyraźny ale rozpoznawalny. 

- Wiki... - głos mówi. 

- Bojack słyszysz? - Wikunia zapytała. 

- Nic nie słyszę. - Odpowiedział. 

- Wikiiii…. - Wikunia przebudza się i widzi Tomaszka nad sobą budzącego ją. 

- Wiki, krzyczałaś coś, are you ok? - powiedział
- Ale miałam koszmar - westchnęła.

- It’s ok Kochanie, jesteśmy już tutaj przy Tobie i Cię nie opuścimy. - Wtulili się do siebie i rozpoczęli swój kolejny dzień.                                                                                                   
the end
:)
the end
:)
Ocena
0
/ 0
Liczba stron 16
Data utworzenia
Popularność

Umieść książkę na swojej stronie

Skopiuj poniższy kod HTML i wklej go na swojej stronie:

Blog