Hubert i awaria w Wesołym Miasteczku

WESOŁE MIASTECZKO TO JEST ULUBIONE MIEJSCE WSZYSTKICH DZIECI. MOŻNA TU PRZEŻYĆ CUDOWNE ZABAWY I PRZYGODY.

A JAK KTOŚ MIESZKA W WESOŁYM MIASTECZKU TO TAKICH PRZYGÓD MA CAŁE MNÓSTWO. 

TAK JAK HUBERT...

      MIJAŁO POŁUDNIE, GDY PAN GABRIEL SKŁADAŁ SWOJE NARZĘDZIA PO SKOŃCZONEJ KONTROLI KARUZEL I ZABAWEK ELEKTRYCZNYCH. JAK ZWYKLE POMAGAŁ MU JEGO SYN HUBERT, KTÓRY BACZNIE OBSERWOWAŁ TATĘ W PRACY. HUBCIO MARZYŁ, BY W PRZYSZŁOŚCI KONSTRUOWAĆ TAKIE KARUZELE.

       WŁAŚNIE PAKOWAŁ DO SKRZYNKI OSTATNIE ŚRUBOKRĘTY, GDY USŁYSZAŁ ZNAJOMY GŁOS. TAK! TO DUŻY JULEK! JEGO PRZYJŚCIE DO WESOŁEGO MIASTECZKA OZNACZAŁO KŁOPOTY. HUBERT I PAN GABRIEL O TYM WIEDZIELI.

- TATO, PÓJDĘ ZOBACZYĆ, CO ROBI JULEK - POWIEDZIAŁ HUBERT I ZNIKNĄŁ ZA STRZELNICĄ. STANĄŁ W UKRYCIU I OBSERWOWAŁ WSZYSTKO WOKÓŁ. DZIECI BYŁO DUŻO, WSZYSTKIE KARUZELE SIĘ KRĘCIŁY, ALE JULKA NIGDZIE NIE BYŁO WIDAĆ. HUBERT POMYŚLAŁ, ŻE PEWNIE WYSZEDŁ ZA BRAMĘ, WIĘC SPOKOJNIE PRZYGLĄDAŁ SIĘ KARUZELI KAMIKAZA. JEJ DŁUGIE RAMIĘ ZATACZAŁO CORAZ WIĘKSZE KOŁA. SŁYCHAĆ BYŁO KRZYKI, PISKI I ŚMIECHY TYCH, KTÓRZY CO JAKIŚ CZAS ZAWISALI GŁOWĄ W DÓŁ.

      PO DŁUŻSZEJ CHWILI WRÓCIŁ DO TATY.

- CO TAK DŁUGO? JUŻ MYŚLAŁEM, ŻE SIĘ ZGUBIŁEŚ WŚRÓD KARUZEL - ŻARTOBLIWIE ZAPYTAŁ PAN GABRIEL

- E, NIE, TAK SOBIE PATRZYŁEM, ALE JULKA NIE WIDZIAŁEM. CHYBA WRÓCIŁ DO DOMU - ODPARŁ HUBCIO.

        HUBERT Z TATĄ GRALI W SZACHY, GDY ZADZWONIŁ TELEFON. PAN GABRIEL MIAŁ POWAŻNĄ MINĘ I GDY SKOŃCZYŁ ROZMAWIAĆ KRZYKNĄŁ TYLKO:

- AWARIA! DUŻA AWARIA!

        W WESOŁYM MIASTECZKU ZATRZYMAŁO SIĘ KOŁO MŁYŃSKIE, ŁAŃCUCHOWA KRĘCIŁA SIĘ DO TYŁU, POCIĄG ZACZĄŁ PISZCZEĆ I ZGASŁY KOLOROWE LAMPKI.

- CO SIĘ TUTAJ STAŁO? PRZECIEŻ WSZYSTKO SKONTROLOWAŁEM I DZIAŁAŁO?- GŁOŚNO MYŚLAŁ PAN GABRIEL. ZACZĄŁ WIĘC SPRAWDZAĆ PO KOLEI PANELE STERUJĄCE W KARUZELACH, ALE NIC NIE BYŁO ZEPSUTE.

     HUBERT CHCIAŁ POMÓC, ALE NIE MIAŁ JAK. STAŁ I PATRZYŁ. ROZGLĄDAŁ SIĘ WOKÓŁ, JAK WYSTRASZENI GOŚCIE ZACZYNAJĄ OPUSZCZAĆ WESOŁE MIASTECZKO. ODWRÓCIŁ SIĘ W STRONĘ OGRODZENIA I WTEDY ZOBACZYŁ, JAK JULEK WYCHODZI ZE STACJI ELEKTRYCZNEJ.

- TO ON! TO JULEK! ON POPSUŁ! ŁAPAĆ GO! - WYKRZYKNĄŁ I POBIEGŁ W KIERUNKU JULKA.

   PAN GABRIEL POBIEGŁ ZA HUBERTEM, ALE OCHRONIARZ BYŁ SZYBSZY I ZŁAPAŁ ŁOBUZA, GDY TEN CHCIAŁ PRZECISNĄĆ SIĘ PRZEZ STARY MUR. WYSTRASZONY JULEK POKAZAŁ, CO ROZŁĄCZYŁ W STACJI ELEKTRYCZNEJ, WIĘC PAN GABRIEL SZYBKO UPORAŁ SIĘ Z AWARIĄ I KARUZELE ZACZĘŁY DZIAŁAĆ.

   WSZYSCY GOŚCIE BILI BRAWO HUBERTOWI, ŻE DOSTRZEGŁ JULKA    I POMÓGŁ GO ZŁAPAĆ, BO NIE WIADOMO, JAK DŁUGO TRWAŁABY AWARIA W WESOŁYM MIASTECZKU.