Przeczytaj książkę w serwisie bajkopisarze.pl
Białe Święta
Sabina Waszut
okładka dorosła_przód
Śnieg
Dzisiaj o zmierzchu wszystkie dzieci, Jak małe ptaki z gniazd, Patrzą na niebo, czy już świeci Najpierwsza z wszystkich gwiazd. O zimne szyby płaszczą noski W okienkach miast i wsi, Czy już sfrunęła z ręki Boskiej, Czy już nad nami tli. (...) Gwiazdka, Bronisława Ostrowska
Kochanej Basi, 
Mama i Tata
aniolek zielony
Dzisiaj o zmierzchu wszystkie dzieci, Jak małe ptaki z gniazd, Patrzą na niebo, czy już świeci Najpierwsza z wszystkich gwiazd. O zimne szyby płaszczą noski W okienkach miast i wsi, Czy już sfrunęła z ręki Boskiej, Czy już nad nami tli. (...) Gwiazdka, Bronisława Ostrowska
Kochanej Basi, 
Mama i Tata
aniolek zielony
Robiło się coraz zimniej. Karolinka nosiła już ciepłą czapkę, szalik i grube kolorowe rękawiczki, które dostała od babci. W przedszkolu pani uczyła dzieci wesołej piosenki o zimie, a gdy spadł pierwszy śnieg, tata zabrał dziewczynkę do parku na sanki.
Pewnego dnia mamusia powiesiła na ścianie dziwny obrazek. Było w nim pełno małych okienek, a na każdym z nich namalowano inną cyferkę. Karolinka próbowała policzyć, ile ich jest, ale zawsze po dziesiątej wszystko jej się myliło. — Co to jest? — zapytała mamę. — To kalendarz adwentowy – odpowiedziała z uśmiechem mamusia. — Karolinka zrobiła bardzo zdziwioną minkę, więc mama posadziła ją na kolanach i powiedziała: — Ten kalendarz będzie nam pokazywał, ile jeszcze dni zostało do urodzin... — Do urodzin!? — zawołała uradowana dziewczynka. — Do moich urodzin? Mamusia roześmiała się. — Nie. Do twoich urodzin jest jeszcze dużo czasu. Ten kalendarz liczy dni do urodzin Pana Jezusa. 
Karolinka wiedziała już, kto to jest Pan Jezus. Wiedziała, że mieszka w kościółku.
    Często chodziła tam z mamą, tatą i małym braciszkiem Jasiem. Wieczorem modli się właśnie do Pana Jezusa o zdrowie dla całej rodziny. Karolinka nie wiedziała jednak, że Pan Jezus obchodzi też urodziny.
 Codziennie rano dziewczynka biegła do kalendarza, otwierała okienko i wyciągała słodką czekoladkę. W dniu, gdy otworzyła okienko z cyferką sześć, przyszedł Święty Mikołaj — miły starszy pan w czerwonej czapce, z długą i białą jak śnieg brodą. Wszystkim dzieciom rozdawał prezenty.      

 Wszędzie wokoło robiło się coraz weselej. W przedszkolu stanęła wielka choinka, na której dzieci powiesiły srebrne gwiazdki i czerwone jabłuszka.
Nawet w sklepie, dokąd Karolinka chodziła z mamą na zakupy, pani sprzedawczyni powiesiła kolorowe i migające lampki. Dziewczynce wydawało się, że wszystko jest jakieś zaczarowane. Mamusia była bardziej radosna niż zwykle, a tatuś co chwilę żartował i nucił wesołe piosenki. 
Pewnego popołudnia, mama zawołała dziewczynkę do kuchni. — Zrobimy świąteczne pierniczki — powiedziała, rozkładając na stole mąkę, cukier i słoiczek miodu. Oj, ale było zabawnie ugniatać ciasto, a potem wycinać z niego gwiazdki, dzwoneczki i grubiutkie bałwanki.      

Na koniec Karolinka posypała wszystkie pierniczki kolorowymi, słodkimi kuleczkami, a mama dodała jeszcze troszkę migdałów i rodzynek. Pierniczki trafiły do piekarnika, a po chwili w całym mieszkaniu zaczął unosić się prześliczny zapach. Gdy tatuś przyszedł do domu, zaraz chciał zjeść pierniczki, ale mama schowała je do metalowego pudełka i powiedziała, że te ciasteczka to taki tort urodzinowy dla małego Jezuska, więc muszą poczekać aż do tego wyjątkowego dnia.     

W kalendarzu adwentowym było już coraz mniej pełnych okienek. W domu wszyscy byli bardzo zajęci. Mama robiła porządki, a tata próbował naprawić lampki, które potem wspólnie zawiesili na zielonej, pachnącej choince.
Wreszcie nadszedł ten wyjątkowy dzień. Ostatnia czekoladka została zjedzona.
Wszystko wyglądało wspaniale. Kolorowe bombki na choince, biały obrus, sianko i opłatek na stole. Gdy za oknem zabłysnęła pierwsza gwiazdka, cała rodzina usiadła przy stole, aby zjeść kolację. Jednak była ona zupełnie inna niż te, które Karolinka jadała codziennie przed snem.         

Po uroczystym posiłku dzieci znalazły pod choinką piękne prezenty, a gdy Karolinka i mały Jaś nacieszyli się nowymi zabawkami, mama wzięła dzieci na kolana i powiedziała: — To jest właśnie Wigilia, taka niezwykła noc, podczas której czekamy na narodziny Pana Jezusa. Jutro rano pójdziemy do kościoła, aby Go powitać .        
Potem wszyscy podeszli do rozświetlonej kolorowymi lampeczkami choinki, a mamusia cichutko zaśpiewała: „LULAJŻE, JEZUNIU…"
Lulajże, Jezuniu…
niebieska tył